Kompetencje.

 

          Był Niebieski i Zielony. Niebieski umiał. Zielony uczył się. Niebieski pokazywał. Zielony powtarzał. Prawdę powiedziawszy Zielony próbował powtarzać, bo niekoniecznie mu wszystko wychodziło. Czasem to wyglądało groźnie, a czasem śmiesznie. Niebieski pokazał jak przepłynąć bystrze na drugą stronę. Najpierw pod prąd, w górę i wchodził w bystrze. Potem zwrot na wiośle i szybka praca i na drugą stronę prądu kilkanaście metrów niżej. Potem zwrot na drugim wiośle i wyjście na spokojniejszą wodę. Gotowe. Niebieski dał znak Zielonemu. Zielony podpłynął w górę w wszedł zwrotem na wiośle w bystrze. Za szybko chciał zrobić drugi zwrot i zawadził o kamień. Kajak natychmiast odwrócił się dnem do góry. Zielonego trochę sponiewierało jak próbował się odwrócić podpierając się wiosłem. Dwie próby i nic. Kajak znosi, ale Zielony w końcu wypiął się z niego. Zielony wynurza się z wody podpierając się wiosłem, ale kajak szybko znosi prąd. Niebieski błyskawicznie doganiania zielony kajak i dziobem spycha go na spokojną wodę i dalej w górę do tego co wypadł. Zielony swój kajak odwraca mozolnie i wylewa z niego wodę. Niebieski coś tłumaczy, coś pokazuje, na coś zwraca uwagę. Zielony zapina kołnierz uszczelniający i patrzy na niebieskiego. Niebieski najpierw pod prąd, w górę i wchodził w bystrze. Potem zwrot na wiośle i szybka praca i na drugą stronę prądu kilkanaście metrów niżej. Potem zwrot na drugim wiośle i wyjście na spokojniejszą wodę. Niebieski znów dał znak zielonemu. Zielony podpłynął w górę w wszedł zwrotem na wiośle w bystrze. I znów za szybko chciał zrobić drugi zwrot i zawadził o ten sam kamień. Kajak odwrócił się dnem do góry. Zielonego znów sponiewierało jak próbował się odwrócić podpierając się wiosłem. Znów dwie próby i nic. Zielony w końcu wypiął się z kajaka ale tym razem kajak poniosło daleko. Niebieski rzucił się za oddalającym się kajakiem a tymczasem Zielony wygramolił się na skalisty brzeg ale stracił wiosło i poniósł je prąd. Niebieski uratował wszystko. Kajak dwieście metrów niżej zepchnął do brzegu i wyłowił wiosło. Wrócił ze swoim kajakiem na ramieniu. Zielony poszedł po swój. Gdy wrócił Niebieski znów coś Zielonemu tłumaczył, coś wyjaśniał, coś pokazywał. Potem obaj wskoczyli w swoje kajaki i popłynęli w dół nieco spokojniejszymi fragmentami rzeki. Po kilku minutach zniknęli za zakrętem. Wstałem z kamienia, podszedłem do brzegu i rzuciłem kilka kaczek. Białka w Jurgowie, w miejscu gdzie wpada do niej Jaworowy Potok skąpana była tego dnia w wiosennym słońcu. I pusto było.

 

          Jeden z tych kajakarzy był kompetentny. Oczywiście Niebieski. Choć nie mam o tym zajęciu większego pojęcia widać było, że pewne manewry Niebieski wykonywał  płynnie, pewnie, naturalnie i z jakąś taką lekkością. Ot tak – niemal od niechcenia. Jego kompetencja była na takim poziomie, że nie musiał myśleć jak ruszać wiosłami, jak ustawić się w bystrzu, czy jak zrobić nawrót na wiośle. Wszystko odbywało się na zasadzie naturalnych, wyćwiczonych odruchów. Czytał wodę i płynął. Tyle. O takiej kompetencji mówi się, że to „kompetencja nieświadoma”. Umiem tak pływać kajakiem górskim, że nie muszę się zastanawiać jaki ruch powinienem teraz wykonać. Z dużym prawdopodobieństwem mogę zaryzykować stwierdzenie, że Ty czytelniku masz ten poziom kompetencji w prowadzeniu samochodu. Wsiadasz i jedziesz. Nie zastanawiasz się gdzie jest trójka, a gdzie czwórka. Odległości w lusterku wstecznym są dla ciebie intuicyjnie wyczuwalne - po prostu wiesz, że się zmieścisz, albo, że się nie zmieścisz. Kompetencja nieświadoma to najwyższy rodzaj kompetencji.

          Z kolei ten drugi kajakarz, Zielony, był nieco mniej otrzaskany i wytrenowany w tym zajęciu. Jego poziom kompetencji był prawdopodobnie na poziomie „kompetencji świadomej”. Czyli on wiedział jak to bystrze przepłynąć na drugą stronę, ale za dużo myślał, w którym momencie co ma zrobić z wiosłem i ustawieniem kajaka. Umiał pływać kajakiem i wiedział jak co zrobić, ale brak mu było wprawy. Taki właśnie poziom kompetencji, czyli „kompetencję świadomą” ma powiedzmy każdy świeżo upieczony kierowca samochodu. Nauczył się na kursie jak się jeździ samochodem, ale jeszcze wiele sytuacji powoduje, że gubi się, bo musi pomyśleć chwilę jak wykonać ten, czy inny manewr. Taka trochę nerwowa sytuacja.

 

          Schodząc „w dół” z tym poziomem kompetencji mamy jeszcze dwa kroki do zrobienia. Zaryzykuję teraz stwierdzenie, że nie wiesz jak steruje się gigantyczną koparką w kopalni odkrywkowej w Bełchatowie. Jeśli to stwierdzenie jest prawdziwe to tutaj mamy dwie możliwości. Po pierwsze rzeczywiście nie wiesz jak się takim gigantem wydobywa urobek ale wiesz mniej więcej jak on wygląda i co robi. Widziałeś takie coś na „Discovery” lub na wycieczce do kopalni. Masz w tym przypadku „świadomą niekompetencję”. Wiesz, że takie ustrojstwo jest ale nie masz pojęcia jak się nim steruje. Jeśli jednak jeszcze przed chwilą nie miałeś pojęcia (co mało prawdopodobne), że takie kopary w ogóle są i co za tym idzie jak się nimi steruje, to miałeś „nieświadomą niekompetencję”.

 

          Podsumowując wszystko, można powiedzieć, że są cztery poziomy kompetencji o jakich mówi liczna literatura tematu.

  1. „Nieświadoma niekompetencja” (nie wiem, że nie umiem – innymi słowy nie mam pojęcia, że dana kompetencja istnieje)
  2. „Świadoma niekompetencja” (wiem, że nie umiem – czyli wiem, że dana kompetencja istnieje, ale nie wiem jak się to robi)
  3. „Świadoma kompetencja” (wiem, że umiem – czyli ukończyłem jakiś kurs lub szkolenie w zakresie tej kompetencji ale jeszcze muszę zdobyć doświadczenie)
  4. „Nieświadoma kompetencja” (nie wiem, że umiem – czyli w danej kompetencji mam na tyle spore doświadczenie, że działam już na odruchach)

 

          W ten sposób podejść można do wielu rzeczy, których nie umiemy a powiedzmy chcielibyśmy umieć. Na przykład osobiście mam „świadomą niekompetencję” w dziedzinie pilotażu śmigłowców, prowadzenia łodzi podwodnej (nawet malutkiej), jogi (niezależnie jakiej szkoły), szybkiego pisania na klawiaturze, gaszenia pożarów (ograniczam się jedynie do znajomości trzycyfrowego numeru telefonu), jazdy wierzchem, jazdy na deskorolce, oraz gry na fortepianie (szczerze mówiąc nawet grania na cymbałkach za 10 złotych). Jeśli zechcę zdobyć jakąś kompetencję zapiszę się na odpowiedni kurs (choć mogą mnie nie przyjąć ze względu na wiek), lub poprosze kogoś aby mi to i owo wytłumaczył i pokazał. Wtedy wejdę na wyższy poziom kompetencji, czyli będę miał „kompetencję świadomą”, potem będę musiał zdobyć doświadczenie. Dalej… już wiesz.

 

          Ta przypowieść i przedstawienie „poziomów kompetencji” ma posłużyć za pewnego rodzaju przewodnik. Wszystko sprowadza się do pytania: czego chcesz się nauczyć? Jaką kompetencję zdobyć? W jakim zakresie rozwinąć się? Doświadczenie każdy musi zdobyć sam. Nie da się go kupić. Nie ma też w tym przypadku drogi na skróty. Szkolenia umożliwiają wejście w jakimś zakresie na poziom „świadomej kompetencji”. Treningi umożliwiają dodatkowo zdobycie pierwszych doświadczeń.

 

          Myślę, że mogła się u Ciebie czytelniku pojawić jeszcze pewna myśl. Tak, masz rację. W „większych” kompetencjach są liczne „mniejsze” kompetencje.

 

Przemysław Spych

kwiecień 2015