Nadużycia w reklamie z dziećmi.

 

          Dziecko w reklamie pojawia się często. Ale ta tablica ze zdjęcia wywołała u mnie niesmak. I to duży. Mam w tym przypadku wrażenie, że ludzie z pewnością inteligentni, którzy stworzyli tą reklamę, chcą mi wmówić, że kupowanie jest wyrazem miłości do dziecka. I dzieci się tego uczy, wpaja im się takimi reklamami.

 

          Kocha, lubi, szanuje. Taka to była wyliczanka. Tutaj zmieniono jedno słowo. I to podmienione słowo wraz z tym nowym ma wymiar wręcz alegoryczny. Przekaz reklamy jest taki: Kochasz - kup. Taki komunikat. Zły komunikat. Oczywiście fajny maluch z poduchą jak serce ma wywołać pozytywne emocje i zmiękczyć dorosłego.

          Zamiast wyjaśnień – krótka opowieść. Mam kolegę, który niedawno opowiedział mi, jak jego siedmio, czy ośmioletnia córeczka powiedziała mu, żeby na dzień dziecka nie kupował jej więcej prezentów. Tata, ze zdziwieniem spytał dlaczego? Bo ja bym chciała, żebyśmy razem poszli do lunaparku. I poszli. Oczywiście tata musiał „kupić” bilety i lody i ciastka i napoje i pewno watę cukrową. Ale przekaz był taki, że dziecko chce tatę, a nie jakieś kolejne przedmioty od niego. Ten kolega, Darek Similski z Łodzi ma już prawie dorosłą córkę. Cały czas w dzień dziecka chodzą razem do linaparku.

 

          Ta reklama to jest przykład wytwarzania postaw "daj" u dzieci, a potem narzekania, że młodzi ludzie chcą "mieć" i są nastawieni na sytą "konsumpcję".

          To jest reklama nieetyczna. To jest zła reklama. Tak jak jest zły dotyk! Takie jest moje zdanie.

 

 

Przemysław Spych

luty 2015