Oszpecony krajobraz.
Zdarza się, że na jednej posesji, albo na jednym zakręcie, albo na jednej posesji na jednym zakręcie jest kilkanaście, albo dwadzieścia parę przeróżnych tablic reklamowych. W zasadzie w takiej sytuacji nie wiadomo czy uważać na ruch drogowy, czy próbować przepatrzeć wszystkie reklamy. Oczywiście jeśli przez dany odcinek drogi, czy skrzyżowanie przejeżdża się regularnie to jest szansa, że „przeczyta się” w końcu wszystkie tablice i że może jakaś informacja będzie „przydatna”. Jednak zastanowić się należy, czy jest granica ilości reklam na jednym płocie. A zastanowić się trzeba z kilku powodów.
Po pierwsze bezpieczeństwo ruchu.(O! Zobacz na tę tablicę kochanie - jest jakaś restauracja. Widzisz? Nie ta po lewej tylko ta po prawej kochanie. Uważaj kochanie bo chyba jedziesz po chodniku i jakiś pan ucieka przed tobą z zakupami.)
Po drugie architektura krajobrazu. (Pstrokacizna koszmarnie psuje architekturę krajobrazu i po prostu mieszkamy w brzydkim miejscu. Ale właściciel takiej posesji może wtedy zaoszczędzić na malowaniu frontowej elewacji domu bo jej nie widać.)
Po trzecie wreszcie otoczenie. Myślę, że wiele marek dba o to aby ich billboardy i tablice nie były otoczone kiczowatymi i podniszczonym reklamami.
Poniżej przykład takiego „płotu na zakręcie” przepełnionego różnymi tablicami. A jedna z nich należy do właściciela posesji i zachęca do dołączenia się do pstrokatej zabawy – oczywiście odpłatnie. Na pewno uda się coś podeprzeć, coś dospawać i wstawić łatę. Dla mnie osobiście, taki krajobraz jest szkaradny. Jeśli ktoś będzie jednak zainteresowany umieszczeniem tam swojej reklamy - proszę o kontakt e-mailowy. Udostępnię telefon właściciela posesji.
Przemysław Spych
październik 2014